wtorek, 22 grudnia 2009

Feliz navidad!

Wszystkim czytelnika mojego bloga chcialam zyczyc wszystkiego najlepszego z okazji swiat Bozego Narodzenia :) Radosnych świat w gronie rodzinnym :)

Jesli chodzi o moje swiata to spedze je w duuuzym gronie rodzinnym (z rodzina meksykanska) i na pewno beda bardzo udane (chodz z daleka od Polski...), bo zaraz po wigili (w Campeche) wybieramy sie na tygodniową wycieczkę zobaczyć Cancun i Playa del Carmen! :))

Jeszcze raz FELIZ NAVIDAD! :)

sobota, 12 grudnia 2009

Campeche!






Tydzien temu pojechalam wraz z rodzinka na chrzciny, do stolicy mojego stanu - Campeche (stolica nazywa sie identycznie jak same miasto). Chrzciny odbyly sie o 10, a my zawitalismy tam o 12. Przyszlismy idealnie gdy rozpoczela sie rodzinna impreza, polegajaca na ogladaniu niemowlaka, jedzeniu pysznego meksykanskiego jedzenia, zachwycaniu sie niemowleciem, zadawaniu pytan temu wyrosnietemu wymiencowi z Polski i podziwianiu niemowlecia.
Wieczorem udalo mi sie namowic rodzinke by zabrali mnie do centrum miasta. Okazalo sie ze tego samego dnia odbywaly sie tam wystepy tanca ludowego. Kobiety tanczyly na prawde pieknie! Bardzo lubie ogladac tutaj ludowe tance:) Najbardziej podabaja mi sie wystepy w ktorych kobiety maja na glowie swiece i tancza z nimi, wirujac i robiac obroty!
Piekne sa rowniez ich stroje, ktore sa rozne w kazdym regionie.
Na tych zdjeciach kobiety ubrane sa w tradycyjny strój Campechanski.
Wieczor spedzilam bardzo przyjemnie, a kolejnego dnia wielka grupa pojechalismy zobaczyc muzem i inne zabytki tego miasta :)
Posted by Picasa

Campeche bylo wczesniej miastem zamknietym - otoczonym wielkimi murami odgradzajacymi miasto od morza i reszty ladu. Mury te zostaly zbudowane zeby strzec sie przed piratami, ktorzy napadali i pladrowali miasta. Wyjscia z miasta byly tylko dwa - dwie wielkie, ciezkie bramy, do ktorych droga mogla zapasc sie sie pod nogami, zmuszajac nieprzyjaciela do zanurkowania w wodzie z krokodylami. Obok tych bram byly ustawione armaty i znajdowaly sie skladowiska broni, tak by jak najlepiej bronic sie przed agresorami!
Posted by Picasa
Moja meksykanska rodzina. Z mojej lewej jest moja host-siostra, ktora odwiedza nas w weekedny. Ponizej moja host-mama, jakas kuzynka, odbok niej kuzynka, ktora mieszka w naszym domu wraz z dzieckiem, ktore bylo chrzczone i znow ktos kogo nie pamietam :P W tamten weekend poznalam chyba z trzydziestu czlonkow rodziny i jak latwo mozna sie domyslec nie bylam w stanie zapamiatac kto jest kto :P
Stroj indianski.
Posted by Picasa
Rzeźby Majów. W muzeum zobaczylam wiele portretów Majów, ich maski i stroje. Mialam szczescie, bo okazalo sie ze jeden z czlonkow mojej meksykanskiej rodziny, przez rok oprowadzal turystow po swoim miescie. Dzieki temu przez caly czas opowiadal mi róznie ciekawostki. Bardzo spodobala mi sie ich historia. Okazalo sie ze zeby zostac wodzem trzeba bylo przyniesc swojemu ojcu glowe innego wodza. Jak latwo mozna sie domysleć, taka tradycja prowadzila do nieustannych wojen. Zapytalam czy w takim razie zdarzalo sie duzo wojen w rodzinie, to znaczy czy bracia walczyli ze soba o pozycje. Dowiedziala sie wtedy ze wodz mial prawo miec tylko jednego syna, jesli urodzil sie kolejny byl oddawany go do innej rodzin i w przyszlosci mial pełnić zupelnie inna funkcje. Ale co jesli taki jedyny syn umarł? Wtedy pierwsze co sie robilo to wymienialo zone - Bóstwa z jekiegos powodu, musialy ja ukarac. Nastepnie odbywaly sie obrzedy i wódz z nowa zona, staral sie o kolejnego syna.

"La novia del mar" - dziewczyna morza. Jest to posag kobiety, ktorej chlopak wyplynal jednego dnia w morze i nie powrocil. Legenda glosi, ze kazdego dnia od jego zaginiecia, jego ukochana przychodzila w te miejsce i wyczekiwala jego powrotu. On jednak nigdy nie powrocil.
Posted by Picasa

czwartek, 3 grudnia 2009

Pietnaste urodziny

Tak jak obiecalam opisze pietnaste urodziny w Meksyku. Nie sa to zwykle urodziny - przynajmniej jesli chodzi o dziewczynki. W tym przypadku chlopcow dotyka dyskryminacja, bo nimi sie nikt nie zachwyca i nikt nie organizuje im wielkiego balu. Ale dziewczynka tak :)
Zaczne od początku.
Na ta impreze zostalam zaproszona przez Elvisa - dobrego przyjaciela Ramona i Cucho. Elvis (to jego prawdziwe imie, nie ksywa:P) mialbyc chambelanem, czyli jednym z chlopców, ktorzy podczas urodzin tanczy z quincenera (dziewczyna, ktora ma 15 lat).
Impreza oficjalnie zaczynala się o 20 czyli wszyscy zaczęli schodzić sie gdzieć około 22. Przyjęcie rozpoczęło się od że czterech chambelanów w białych maskach i czarnych pelerynach tańczyło z "damia dnia" taniec z musicalu "Upiór w operze". Wyszło im to bardzo dobrze :)

Kolejną atrakcją wieczoru był pokaz jednego z przyjaciół quinceniery. Ruszał się on w rytm muzyki wraz z łańcuchem, na którego końcach był palący się materiał. Wyglądało to całkeim imponująco :)
Następnie podali dania i na scene weszli mariachi, spierwajac jubilatce i jej rodzinie. W tym momencie dziewczyna sie poplakala ze wzruszenia. Takie urodziny to wielkie przyjecie (ok. 400-500 osob) i wielki dzien dla kazdej z nich. Przygotowuja sie czesto miesiacami - wybierajac sukienke, miejsce w ktorym ma sie odbyc, danie, ktore beda jesc goscie, kwiaty i wreszcie biora udział w dlugich próby.
Gdy tylko skończyli grac dziewczyna zaczela zapraszac gosci do tanca przy okazji zbierajac prezenty.
Tanczylismy wszyscy cala noc - głownie salse, ale tagze troche bardziej nowoczesnych kawalkow.
Przez caly czas quincenera byla krolowa balu. Byla bezwzglednie najwazniejsza i to ona miala bawic sie najlepiej!



Rano odbyla sie pierwsza czesci urodzin - msza w kosciele, dla dziewczyny i jej rodziny. Musze przyznac ze pietnastka tu bardzo przypomina slub. Tylko slubow mozna miec kilka, a pietnascie lat konczy sie tylko raz!
(no i na pietnastych urodzinach masz 4-8 mezczyzn a nie tylko jednego :PP)
Posted by Picasa


Przed takim ozdobnym miejscem jak te zawsze siedzi cala najblizsza rodzina - rodzice, rodzenstwo, matka i ojciec chrzestny.
Posted by Picasa

sobota, 14 listopada 2009

Fiesta blanco y negro!

Fiesta "blanco y negro" (biały i czarny)! Było to impreza rotariańska na ktorej bawiam sie genialnie! Spędziłam ją głównie z... Cucho i Ramonem, ale byli tam rowniez wszyscy wymiencyy z wyspy. Zaczelo sie dosc standardowo. Goscie byli zaproszeni na dziewiata, a jak przyjechalam z moja rodzina na dziesiata to nawet polowa sali nie byla zapelniona. Oczywscie moja rodzina zdarzyla mnie juz nabrac ze jestesmy strasznie spoznieni.
Po zrobieniu pamiatkowego zdjecia i zjedzenia kolacji rozpoczely sie tance. Cały czas cos sie działo! A to tańcerze dołaczali do tłumu i podrywali wolne dziewczyn! A to przebierancy wchodzili i rozsmieszali gosci, a to ludzie na szczudłach rozrzucali kolorowe gadzety. Udało mi sie zobyć dosc duzo, bo w obcasach zdecywoanie przewyzszałam tłum:P
I nawet mam pamiątke! Gdzieś około drugiej w nocy na środek sali wjechało cos w rodzaju malej sceny, dla jednej badz dwóch osob. Oczywiscie jak Cucho to zobaczyl to zaraz zaciagnał tam swoja "Polonienin"( - moja ksywa ze szkoły. Taki zart. Mozna to przetłumaczyc jako mała Polska, a biorac pod uwage ze jestem najwyzsza dziewczyna w szkole jest to odroibine ironiczna :P). No i jak tam wskoczył ja chciałam zrobić to samo tylko nie przewidziałam ze moje obcasy nie sa stworzone do biegania iiiii.... fruuuuuuuu.... wywaliłam sie! Po sekundzie sie podniosłam i do niego dołaczyłam, ale po tym upadku zostałam mi własnie dosc spora pamiatka na nodze, ktorej nie spodobało sie zderzenie z ostra krawedzią podestu.
W kazdym razie bawiłam sie znakomicie! I teraz juz nie jesem zwykła "guera" - (tak sie okresla wszystkich ktorzy maja blond wlosy, jasne oczy badz skore). Teraz jestem guera, ktorej udało sie wywalic na oczach calego tłumu rotarian:P

Posted by Picasa
Wymieniec z Brazyli. Najfajniejszy wymieniec na wyspie. Odrobine szalony ale bardzo śmieszny :)
I tak sę bawia Rotarianie w Meksyku! :P
Posted by Picasa

środa, 4 listopada 2009

Świeto zmarlych

Uroczystosci z okazji swita zmarlych zaczely sie juz w czwartek. Ja razem z cala moja rodzina (to taki skrot myslowy - mam na mysli tylko okolo osmiu, dziesieciu osob) poszlismy obejrzec wyspy w domu kultury. Caly budynek przyozdobiony byl mniej wiecej tak jak na zdjeciach. Mnostwo kolorow, swiec, krzyzy i fotografi...
fotografi, ktore przedstawiaja tych o ktorych wszyscy w tym dniach pamiataja. Na kazdym z takich oltarzy byly kwiaty i potrawy, oczywiscie dla zmarlych. Pierwszy raz jak to zobaczylam przyszly mi na mysl stare zwyczaje, na ktore natknelam sie gdzies na lekcjach historii starozytnej.
Tu wszystkie zwyczaje katolickie spoily sie ciasno, ze starymi obrzedami majow i innych plemion.

Gdy obejrzelismy wszyscy caly dom kultury, zaczelismy czekac na przedstawienie. Mialo odbyc sie o szostej, a gdy przyszlismy o siodmej nawetnie wygladalo na to ze maja zamiar zaczac. Ktos oznajmil ze pewnie zaczna okolo 21. (To sie nazywa meksykanski czas! teraz juz wiem ze jak na zaproszeniu jest napisana godzina 18, to gdzies kolo 19 mozesz zaczac sie szykowac).
Tego samego dnia mialam isc na prezentacje Jose (Cucho) o jego wymienie w Kanadzie, wiec nie mogalam poczekac.
Prezentacja byla swietna, a jeszcze lepsze bylo spotkanie towarzyskie ktore odbylo sie po oficjalnej czesci rotarianskiej. Powiem tylko ze wrocilam do domu o 3 i bylam przekonanan ze jest jedenasta.

Nastepnego dnia w piatek oprocz tego ze prawie zasnelam na mechanice, calkiem niezle sie trzymalam jak na dwie godziny snu. Moja szkola rowniez urzadzila tradycyjna wystawe z oltarzami, jedzeniem i osobami przebranymi za zmarlych. Mi osobiscie najbardziej podoba sie Catrina - elegancka zmarla, zawsze w piknym stoju, sambrero i biala trupia twarza.
Żaluje tylko ze zawiodl moj aparat. Nie wiem jak to mozliwe ale skonczyla mu sie bateria!

Wieczorem tego samego dnia udalam sie na impreze halloweenowa. Moi rodzice nie byli zachwyceni tym ze drugi dzien pod rzad zarywam noc, ale zrobilam oczy kota w butach i jakos przeszlo :)) Poszlam z Ramonem (opisam to nizej wraz ze zdjeciami).

Sobota byla czasem odsypiania i ogolnego lenistwa :))))
Pod koniec dnia moja rodzina powiedziala mi ze nastepnego dnia wszyscy wstaja o 5 by robic tradycyjne danie na dzien zmarlych. Pytalam ich chyba z piec razy i po przeanalizowaniu zachowania doszlamdo wniosku ze to kolejny zart. Zartuja sobie ze mnie co chwila, jak tylko moga, więc stosuje inna metodę, Zastanawiam sie jak bardzo jest dana rzecz prawodpodobna, patrze na reakacje, a pozniej pytam innego czlonka rodziny, ktory prawdopodobnie nie jest wciagniety w zart.
Tym razem jednak sie pomylilam, bo okazalo sie ze to prawda. Gdy powoli wstalam o dziwiatej i pol przytomna pomaszerowalam do kuchni... nie zobaczylam nikogo. A jednak! To byl zart! - nie byl. oni wszyscy byli po prostu w drugim domu, ktory nalezy do rodziny, za sciana.
Pozniej bylo mi trochęprzykro bo pomimo chorej pory o jakiej trzeba bylo wstac, fajnie byloby uczestniczyc w gotowaniu jedenastu wielkich pibipollów.

W polodnie cala rodzina wybrala sie do piekarza po danie, ktore wczesniej zrobili. Bylo one pieczone w starym piecu na drewno. Naspenie wszyscy pojechali do naszego domu, rozstawili stoly i nagle pojawili sie goscie. Jedna ciotka, druga ciotka, kuzynak, brat z zona i Bog wie kto jeszcze. Wszyscy razem usiedlismy przed "oltarzykiem" i jedna z kobiet zaczela odprawiac modlitwy. Trwalo to jakies pol godziny. gdy skonczylismy wsyzscy zasidli do stolu i zaczeli jesc pibipollo.

Pare slow o tym daniu - na dole umiesciam ich zdjecie. Jest to danie obiadowe skladajace sie z ciasta, pollo (kurczaka), warzyw i troche innego miesa. Nie mam pojecia jak jest przygotowywany, bo az glupio bylo pytac, ale wiem ze po zrobieniu musi piec sie w piecu jakies pięć godzin. Zawsze otoczone jest liscmi palmy, ktore brazowieja pod wplywem temperatury.
Ich wyglad moze na pierwszy rzut oka nie jest najlepszy, ale zapach i smak... mmm... pych!
Zjadlam tyle ile moglam:)
Posted by Picasa


Posted by Picasa


Posted by Picasa

Halloween!

Tak jak wiele innych panstw, rowniez Meksyk po czesci przejal tradycje halloween. Chyba glownie dlatego ze myslenie czesto polega na tym:
Jest weekend! wiec trzeba by zrobic jakas impreze! i jaka by tu wymyslic okazje?! zadna z kuzynek nie ma urodzin... no dobra... mozna wziac ten Amerykanski zwyczaj (na ogol Meksykanie nie lubia niczego co amerykanskie) i poubierac sie w straszne stoje. J
est temat i jest pretekst! No i mamy party!

Tak wiec zaproszen na halloweenowa fieste dostalam chyba z piec, a poszlam w koncu z Ramonem:)
Nie znalazlam zanego przebrania, bo dowiadywalam sie ze moge isc w ostatniej chwili, ale jak tylko przyszlam powiedzialam ze sie przebralam za "Polace" i nawet przeszlo:P Pozniej zabralam komus rogi i udawalam ze to moje :D



Posted by Picasa

poniedziałek, 26 października 2009

Przedstawienie ;)


Ten weekend mialam bardzo udany ;) W piatek bylo przedstawienie z kolka teatrlanego, a w sobote pojechalam do sasiedniego miasta na spotkanie wymiencow ;) Zaczne od przedstawienia. Byl to wysep w ktorym kazde kolo zainteresowan cos musialo zaprezentowac . Moja grupa pokazala "playbeck show", w ktorym tanczylysmy regeton.Przed wystepem mialysmy duzo czasu... Wrecz za duzo i lekka treme... rozladowalysmy wyglupiajac sie :P :P
Posted by Picasa

Przed wystepem

To ja z Ramonem ;) On na tym wystepie gral na pianinie. Grywa i spiewa prawie na wszystkich uroczystosciach.
Na drugim zdjeciu jestm z koleznkami z "folkloru".
Na trzecim z kumplami z zajec teatralnych. Ten ktory mnie obejmuje to taki typowy Meksykanin! Powiesz takiemu ze chcesz z nim zdjecie a on cie przytula i "niewinnie" caluje w policzek xD Ale tak mnie zaskoczyl ze zdarzylam tylko zaczac sie smiac :P Po zdjeciu powiedzial ze przynajmniej bede go pamietac :P
Posted by Picasa